sobota, 9 kwietnia 2011

# 33

Fala rozkoszy, czas zaspokojenia wszystkich potrzeb w towarzystwie promieni słonecznych niespodziewanie zakończył swój zmyślony żywot. Jest mi ciepło, rzekłbym nawet że topię się i rozpływam dokładnie w tym samym czasie kiedy to za oknem panuje chaos. Wiatr nieostrożnie porywa ostatnie nuty zimowej płyty, miliardy kropel deszczu roztrzaskują się o betonowe podłoże. Nagle wszystko zajaśniało. Ptaki otrzepują swoje pióra, ludzie wychodzą ze swoich mieszkań i domów a kolejny etap na ziemi ponownie zaczyna się rozwijać.  Wiosenne kolory, zapachy, odczucia z radosnym krzykiem wybiegają boso na mokrą ulice, rozrzucając radość ze swoich plecionych koszyków. Łapać skały gołymi rękoma, krzywdzące, w pewnym sensie masochistyczne myśli martwej natury zasypiają  pod jednym z drzew. Uświadomiony że jestem częścią, małym odłamkiem jednej wielkiej społeczności postanawiam się powiększyć, po kawałku dolepiać do siebie czarne kolory, odcienie śnieżnobiałego z dodatkami uwydatniając walory swojego ciała. Siedzę w butach na jednej ze wskazówek zegara, tej która wskazuje sekundy. Wykorzystuję każdy przeskok, nerwowo dopisując, bazgrząc, tworząc na kolejnej kartce nową myśl. Uzbierałem dość duży stos notatek, teraz muszę je przenieść do kosza, po czym znowu wziąć się do pracy, do czasu aż nie stworzę tej idealnej.

________________________________________