niedziela, 15 maja 2011

# 34

Słodkie kosmyki z wdziękiem falowały na twym ciele kiedy stąpałaś po pachnących drewnianych płatkach. Pierwsze wrażenie było niesamowite, duma i jednocześnie strach z pierwszym spotkaniem z tobą fizycznie owijały się między naszymi organizmami. Pierwszy skok, pierwsze odczucie, pierwszy raz. Z każdym dniem kolejne słowa radości, smutku i złości zapełniały nasz wspólny życiorys. Nie spodziewałem się że stanie się to teraz, kiedy spoglądałem na umieszczone za szybą sterty butów, włosów, czyichś własności. Nawet nie dopuszczałem owej myśli do swej świadomości. Pochłonięta przez wyżerającą Cię od środka kulę, odeszłaś, pozostawiając tylko pustkę i wspomnienia. Zimna, zwinięta, na nowo tak mała.



sobota, 9 kwietnia 2011

# 33

Fala rozkoszy, czas zaspokojenia wszystkich potrzeb w towarzystwie promieni słonecznych niespodziewanie zakończył swój zmyślony żywot. Jest mi ciepło, rzekłbym nawet że topię się i rozpływam dokładnie w tym samym czasie kiedy to za oknem panuje chaos. Wiatr nieostrożnie porywa ostatnie nuty zimowej płyty, miliardy kropel deszczu roztrzaskują się o betonowe podłoże. Nagle wszystko zajaśniało. Ptaki otrzepują swoje pióra, ludzie wychodzą ze swoich mieszkań i domów a kolejny etap na ziemi ponownie zaczyna się rozwijać.  Wiosenne kolory, zapachy, odczucia z radosnym krzykiem wybiegają boso na mokrą ulice, rozrzucając radość ze swoich plecionych koszyków. Łapać skały gołymi rękoma, krzywdzące, w pewnym sensie masochistyczne myśli martwej natury zasypiają  pod jednym z drzew. Uświadomiony że jestem częścią, małym odłamkiem jednej wielkiej społeczności postanawiam się powiększyć, po kawałku dolepiać do siebie czarne kolory, odcienie śnieżnobiałego z dodatkami uwydatniając walory swojego ciała. Siedzę w butach na jednej ze wskazówek zegara, tej która wskazuje sekundy. Wykorzystuję każdy przeskok, nerwowo dopisując, bazgrząc, tworząc na kolejnej kartce nową myśl. Uzbierałem dość duży stos notatek, teraz muszę je przenieść do kosza, po czym znowu wziąć się do pracy, do czasu aż nie stworzę tej idealnej.

________________________________________


poniedziałek, 28 lutego 2011

# 28 K MAG






Nicole Rosłoniec ( D'Vision )
Dagmara Raczyńska ( Model Plus )
Marcin Ziółko ( D'Vsion )
Filip Wiencek ( D'Vision )

czwartek, 3 lutego 2011

# 25

Cienka linia łącząca ślimaczy śluz i moją osobę nawet nie drgnie. Terminy rzekomo oddalone od siebie nieznaczącymi kilometrami łączą się w pewien sposób splątanym węzłem. Z łatwością połknięty, wędrujący do kolejnego, wyimaginowanego żołądka sieje zamęt rozwalając wszystko, co napotka na swojej drodze. Ma na celu wygraną. Zaciska zęby, otwiera szeroko oczy i sunie z gracją po cienkiej warstwie przesady. Od czasu do czasu obraca się patrząc czy współzawodnik nie chce strawić szybciej hamującej, męczącej nas wszystkich powłoki. Przyspieszając gubi świadomość życia realnego zamieniając się w wytwór nieznośny i nietykalny. Otula żebra, kręgi i miednicę. Zasypia czekając na psychodeliczny dźwięk wydobywający się z prawej kieszeni. Codziennie jutro rozpływa się jego panowanie nad własnym ciałem. Robi wszystko, aby „Dziś” było lepsze, owocniejsze, przyjemniejsze. Zanurzam się w wodnej powłoce rozkoszy, kiedy wokoło widzę lśniącą w blasku gwiazd i księżyca czerń. Mieszam przez cały czas w długo wypalanym porcelanowym naczyniu składniki życia, wyjęte z innych półek, różnych domów, niepodobnych do siebie miast wylewając je potem sobie na twarz i rozpuszczając świadomość własnego istnienia.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

# 24 Krótko i na Temat

Po przerwie, wracam - inny, świadomy każdej wykonanej przez siebie czynności. Ciągłe transformacje wyniszczają harmonię, o której powierzchnię obijała się wcześniej zaledwie garstka czarnego, stylowego grochu. Notatnik zatytułowany jako przyszłość próbuję wypełnić, więc go piórem zwanym sukcesem, a potem zamknąć go w szufladzie jednej z półek już we własnych czterech kątach. Obskurnych, ale w stworzonym przeze mnie klimacie. Popijając zieloną herbatę z syropem malinowym w towarzystwie inspirującej samotności stąpam po skrzypiącej podłodze, narkotyzując się zapachem starych mebli. Otulam swoje uszy muzyką, siebie natomiast dużym kocem, a swoją twarz ozdabiam uśmiechem wiedząc, że nic nie wymknie się spod kontroli. Zasypiając ogarnęła mnie radość spowodowana samodzielnością, której ona nie pozwala mi doznać, pogłębiając się w swojej nieprawdziwej teorii mojej psychicznej jak i życiowej porażki. Pomimo negatywnych znaków, które istnieć nie powinny nie mówiąc już o ich wysyłaniu do osoby drugiej sądzę, że nie byłby to zły wybór z jej strony, i nikt oraz nic nie ucierpiałoby na tak radykalnej zmianie. Tym samym stwierdzam, że w grę wchodzą uczucia, co jest miłe, ale mi do zupełnego szczęścia nie potrzebne.